Mamy dziecko
Mamy dziecko!
I nadszedł ten dzień! Przyszedł na świat nowy człowiek, a Wy zostaliście rodzicami! Dziewięć miesięcy oczekiwań wypełnionych mieszanką radości i niepokoju już za Wami.
Maleństwo ma wybrane imię (spieraliście się o nie kilka tygodni) i pierwsze zdjęcia, które telefonicznie obiegły już całą rodzinę i znajomych. W domu czeka stos nowych, upranych i wyprasowanych ciuszków, masa buteleczek, szczoteczek, kremów i trochę kolorowych zabawek, których z dnia na dzień zacznie przybywać wraz z odwiedzającymi Was gośćmi.
Maleństwo ma też swoje łóżeczko (tęczowa pościel w urocze misie), ale chwilowo decydujecie się, że będzie spało z wami – tak wygodniej, nie trzeba będzie wstawać do karmienia. Podekscytowani zabieracie się za pierwszą kąpiel (oczywiście wspólnie) i ustalacie, że obowiązkami związanymi z dzieckiem podzielicie się sprawiedliwie – mama karmi, tata zmienia pieluszki. Tak więc jesteście dobrej myśli – przy dobrej współpracy da się to wszystko pogodzić i jeszcze wyspać. W końcu według poradników taki mały człowieczek śpi nawet 18 godzin na dobę, a to pozwoli wam praktycznie nie zmieniać swoich przyzwyczajeń i nie rezygnować z codziennych przyjemności. Wasz związek pozostanie takim, jakim był dotąd. Dodatkowo nawet wzbogacony o wspólną radość z wychowywania dziecka.
Tak podobno czasem się zdarza…nie potrafię jednak przywołać z pamięci konkretnego przypadku…
Zwykle bowiem przyjście na świat dziecka przewraca małżeński porządek rzeczy do góry nogami.
Po pierwsze różne założenia wstępne okazują się nierealne w praktyce. W poradniku wprawdzie nie kłamano pisząc, że noworodek śpi 18 godzin. Zapomniano jednak dodać, że budzi się w tym czasie co kwadrans (to jest jakieś 70 razy!). A wraz z nim rodzice. I że pewnej nocy pojawia się pokusa by nie wywiązać się z wcześniejszych zobowiązań.
On myśli – „w końcu ona i tak karmi, więc może też przewinąć”. I usiłuje spać dalej.
Ona myśli – „Nie mam siły! Niech się drze!”. I też usiłuje spać dalej.
W końcu Ona krzyczy, On krzyczy, a dziecko się drze. Nie śpi nikt.
Przyjście na świat dziecka wiąże się ze zmianami, które wcześniej nie były przez małżonków brane pod uwagę. Z tego też względu okres ten uważa się za najpoważniejszy kryzys rozwojowy, przed jakim staje rodzina. Według badań amerykańskich psychoterapeutów dla par Johna i Julie Gottmanów, prawie 70% par skarży się na spadek satysfakcji z małżeństwa w ciągu pierwszych 12 miesięcy po przyjściu na świat pierwszego dziecka. Jest to o tyle ciekawe, że większość par pragnie dziecka – jest ono „owocem miłości” i raczej powinno spajać emocjonalnie małżonków niż odsuwać ich od siebie. Co za tym stoi?
Po pierwsze zmienia się definicja MY. Do tej pory byliśmy dla siebie atrakcyjnymi i skupionymi na sobie partnerami. Łączyła nas intymność i wyłączność. Teraz do naszej dwójki wchodzi ONO i energicznie, a właściwie głośno, domaga się, by zwrócić się w pierwszej kolejności ku jego potrzebom. Pierwsze miesiące życia dziecka angażują rodziców, a szczególnie matkę, w sposób całkowity. Z punktu widzenia rozwoju malucha jest to reakcja niezwykle korzystna – tak właśnie ma być, aby dziecko mogło zaspokoić nie tylko potrzeby biologiczne, ale też by rozwijało prawidłowo swoją emocjonalność i umiejętność tworzenia więzi z drugim człowiekiem. To właśnie relacja z matką w pierwszych dwóch latach życia dziecka staje się dla niego matrycą więzi emocjonalnych z innymi ludźmi w życiu dojrzałym.
Jak to jednak wpływa na relację pomiędzy małżonkami?
Po pierwsze duża koncentracja na dziecku (które przecież nie zawsze jest spokojnym dzieckiem „podręcznikowym”) w ciągu dnia i w nocy powoduje normalne fizyczne i psychiczne z m ę c z e n i e.
Gdy własne, czasami nawet te podstawowe potrzeby schodzą na drugi plan, trudno być otwartym na potrzeby partnera. Stąd już krok do rozdrażnienia, braku cierpliwości. I nie ma to nic wspólnego z utratą miłości! Wciąż kocham, tylko nie mam czasu ani siły, by ci to odpowiednio pokazać.
Absolutna większość rozmów młodych rodziców dotyczy dziecka i spraw z nim związanych. Z perspektywy opiekującej się dzieckiem kobiety trudno wtedy zastanawiać się, jak się dzisiaj czuje mąż, który właśnie (18.30) wrócił z pracy. Czy dobrze mu dziś poszło ważne spotkanie, co zjadł na obiad i jak ma ochotę spędzić resztę dnia, bo przecież jest zmęczony. Raczej mamy nadzieję, że powracający mąż wyręczy nas przy dziecku lub dziarsko włączy się w sprawy domowe.
A wieczorny seks? Nawet gdy po okresie połogu oboje już nie mogą się go doczekać może okazać się, że nie przypomina tych wcześniejszych uniesień („poczekaj, chyba się budzi!”). Albo, że „błyskawiczny” 3 minutowy prysznic to co najmniej o 3 minuty za długo – żona zdążyła zasnąć gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Gdy do tego u kobiety dochodzi niepokój związany z ciałem, jego wyglądem zmienionym przez ciążę, kwestia seksu może zejść na dalszy plan. Priorytety uległy zmianie.
I choć dla większości kobiet ta zmiana priorytetów jest czymś zupełnie naturalnym, czymś, co „samo przyszło” i co, mamy nadzieję, wróci do normy, gdy dziecko nieco podrośnie, to perspektywa mężczyzny jest tu zgoła inna. Wielu mężczyzn ma w tym czasie poczucie odsunięcia, „pójścia w odstawkę”. Tęsknią za czasem, gdy byli z żoną tylko dla siebie i ma żąl do partnerki z powodu zaniedbywania jego osoby. Zdarza się, że mąż przeżywa zazdrość wynikająca z przekonania, że dziecko osłabiło uczucia żony do niego, że przestał się liczyć, nie jest już dla niej ważny. Może też odczuwać zazdrość z powodu niezwykłej więzi, jaka zaistniała między matką i niemowlakiem, przyssanym do jej piersi.
Tak więc powodem rozczarowań w tym czasie bywa fakt, że wcześniej wypracowane relacje, odpowiednie dla intymnego związku dwóch osób, nie sprawdzają się, gdy rodzina się powiększa. Również samo sprawowanie opieki nad małym dzieckiem może frustrować rodzica, który wziął na siebie to zadanie w pierwszym okresie życia dziecka (wciąż zwykle jest to kobieta, choć sukcesywnie przybywa ojców na tacierzyńskich urlopach). Szczególnie, gdy ambicje lub pasje zawodowe młodych rodziców nie osłabły. Dla wielu matek jest to okres niełatwy, gdyż czują się niedowartościowane faktem, że są jedynie opiekunkami dzieci. Przeżywają to czasem jak uwięzienie, odcięcie od świata. Gdy tymczasem ich mężowie realizują się zawodowo a w związku z tym także i po części towarzysko. Z kolei mężczyzna często nie umie się odnaleźć w nowej roli opiekuna tak małego dziecka. Wielu mężczyzn z utęsknieniem czeka, aż dziecko nieco podrośnie, by móc nawiązać z nim bardziej „dorosły” kontakt – „niech już zacznie coś gadać, chodzić – wtedy już będę wiedział, jak się nim fajnie zająć”.
Jest to tym bardziej widoczne, gdy żona nie dopuszcza, by mąż aktywnie opiekował się niemowlakiem, utrudniając nawiązywanie samodzielnego kontaktu z dzieckiem. Wiele z nas kobiet, niestety, chce mieć monopol na ekspercką wiedzę w tych sprawach i uważa, że mężczyzna różne rzeczy po prostu zrobi gorzej. Lub wręcz wietrzy katastrofę, sugerując mężowi, że jest niezdarny i nieodpowiedzialny. „Odejdź, wyśliźnie ci się w kąpieli”, „daj, sama zmierzę temperaturę”, „pamiętaj, kładziesz go do łóżeczka o12”(powtórzone 5 razy, dla pewności) to teksty, które skutecznie mogą osłabić gotowość mężczyzny do zajmowania się niemowlakiem, a w związku z tym i do budowania z nim głębokiej więzi od samego początku. Doświadczenie pokazuje, że mężczyźni potrafią jednak zadbać o dziecko tak samo skutecznie jak kobiety, choć może nieco inną drogą…
Tak więc wiele jest czynników, które sprawiają, że relacja małżeńska narażona jest w tym czasie na spory stres. A mówimy przecież o związku, który był dotąd satysfakcjonujący, bez większych życiowych problemów, a dziecko pojawiło się na wyraźne życzenie małżonków i jest zdrowe. Gdy brakuje tych warunków wstępnych ilość stresu gwałtownie się zwiększa.
Czy jednak jesteśmy skazani na kryzys małżeński na tym etapie? Otóż nie. W końcu ponad 30% par nie odczuwa spadku zadowolenia ze związku, a część z nich wręcz doświadcza pogłębienia bliskości. Po drugie – kryzys nie oznacza, że to koniec dla naszego związku. Parom udaje się takie problemy pokonywać i wychodzić z nich zwycięsko. Kryzys związany z narodzinami pierwszego dziecka to naturalne załamanie równowagi rodzinnej związane z wejściem na nowy etap życia. Odnalezienie się w zmienionej rzeczywistości i wypracowanie nowych satysfakcjonujących relacji małżeńskich to ważne zadanie dla partnerów.
Popatrzmy, co robią pary, dobrze radzące sobie z kryzysem powiększenia rodziny.
Wskazówki dla małżonków z małym dzieckiem:
1. Budujcie zażyłość między Wami zanim jeszcze dziecko przyjdzie na świat.
Okazuje się, że małżonkowie, którzy się przyjaźnią, lubią i dobrze znają lepiej znoszą wszelkie kryzysy, także i ten. Rozmawiajcie więc dużo o swoich potrzebach, marzeniach, nadziejach i niepokojach. Łatwiej wtedy będzie zrozumieć się i rozmawiać o różniących was kwestiach, gdy przyjdzie stres związany z rodzicielstwem. Wyobrażając sobie rodzicielstwo i dziecko, które ma się narodzić róbcie to ze świadomością, że wiele z Waszych wizji może ulec zmianie, gdy dziecko już przyjdzie na świat. Dobrze jest mieć „z tyłu głowy” gotowość do elastycznego dostosowania się do nowej sytuacji, której teraz nie sposób do końca przewidzieć.
2. Włączajcie mężczyzn w opiekę nad dzieckiem od samego początku.
Badania Gottmanów pokazują, że o satysfakcji z tego okresu nie decyduje fakt, czy dziecko ma kolki, czy nie, czy karmi się je piersią, czy butlą ani czy matka pracuje, czy jest na urlopie wychowawczym, tylko to, jak na przejście do fazy rodzicielstwa reaguje mąż. Czy jest w stanie przystosować się do nowych okoliczności razem z żoną (której zwykle to się udaje), czy też został z boku. Gdy tata pielęgnuje dziecko i bawi się z nim od urodzenia (a więc ma szansę je poznać i oswoić), wytwarza się miedzy nimi więź podobna do tej, jaką ma z dzieckiem kobieta. A wtedy rodzice mogą się spotkać na tej samej płaszczyźnie przeżywania rodzicielstwa i nie odsuwać się od siebie.
3. Mama musi czasem odpocząć! I tata też.
To bardzo ważne, by mama mogła od czasu do czasu (najlepiej systematycznie) zostać całkowicie wyręczona przez męża w opiece nad dzieckiem. Chodzi o czas, który kobieta spożytkuje na czynności pozadomowe: wyjście samej na zakupy (i nie należy kupować w tym czasie pieluch ani odżywek), profesjonalny masaż czy fryzjer, fitness aby wrócić do formy, spotkanie z przyjaciółką mogą pozwolić odetchnąć i wrócić do domu z dobrą energią. A dla taty to okazja do wzmacniania relacji z dzieckiem i lepszego zrozumienia, z czym na co dzień zmaga się żona.
Oprócz takich specjalnych dni warto w tym czasie korzystać z pomocy osób z zewnątrz. Babcie, dziadkowie czy różne ciocie zwykle chętnie zajmą się malcem. Nawet, gdyby mama miała być w tym czasie w domu i jedynie wziąć relaksującą kąpiel, poczytać gazetę czy spokojnie wypić kawę, to już duże odciążenie, które przekłada się na małżeńską satysfakcję.
W tym wszystkim pamiętajcie też o potrzebach taty. Wychodzenie do pracy wprawdzie „odświeża” go na sprawy domu, ale też czasem potrzebuje zrobić coś dla siebie samego.
4. Znajdźcie czas tylko dla siebie.
Najlepszym wyposażeniem, jakie dziecko może otrzymać, oprócz miłości i szacunku, to dobra, silna więź między rodzicami
Dlatego tak ważne jest, by nie zatracić się w rodzicielstwie i by wspólnie dbać o swój związek. Nie trzeba tu dużo. Bardziej chodzi o jakość tej dbałości. Wiele par utrwala rytuał wieczornej rozmowy po położeniu dziecka spać. Niech to będzie codzienne 10 minut, które spędzicie tylko ze sobą, czy to opowiadając sobie dzień, czy ciepło, ale razem milcząc w przytuleniu. Gdy dziecko jest bardzo małe nie oczekujcie od siebie fajerwerków i nie liczcie na niezwykłe atrakcje, bo przeżyjecie rozczarowanie.
Gdy da się już zostawić dziecko pod czyjąś opieką, wybierajcie się od czasu do czasu na randki. Zadbajcie, by był w tym właśnie klimat randki! Postarajcie się dla siebie, jak niegdyś. Nawet, gdy i tak będziecie sobie jedynie opowiadać co wasze maleństwo w tym tygodniu zrobiło…
Dobrze, by sypialnia była Waszym (i tylko Waszym) azylem. Dziecko może być od początku uczone spać we własnym pokoiku lub w oddzielnym łóżeczku. Albo choć wynoszone „do siebie”, jeśli „nie macie sumienia” oddzielać go od siebie w pierwszym roku życia, szczególnie gdy jest karmione piersią. I koniecznie wynieście telewizor z sypialni! Niech będzie miejscem dla waszej intymności, gotowym na powrót radosnego seksu.
5. Uznajcie, że czas po narodzinach dziecka to czas wyjątkowy.
Pary, które dobrze ten czas przechodzą, spotykają się we wspólnym rodzicielstwie. A więc „patrzą w tę samą stronę”. Uznają, że dojrzałe rodzicielstwo wymaga czasowego odłożenia swoich potrzeb na bok i nie cierpią z tego powodu. Rozmawiają jednak o tym, co zrobią, gdy już dziecko podrośnie i wykorzystują różne drobne okazje, by zadbać o swoje potrzeby. Partnerzy potrafią też znaleźć liczne okazję do wzajemnego doceniania się w tej nowej roli. Powiedz mężowi, że widzisz, jak wspaniale umie się zająć dzieckiem, jaki jest twórczy w zabawie z nim. I jak go bardzo potrzebujesz.
Powiedz żonie, jaką wydaje ci się czułą matką i jak atrakcyjną kobietą wciąż jest dla ciebie, mimo widocznego zmęczenia. I jak mocno ją kochasz.
Dorota Ziółkowska-Maciaszek